Dzieci i technologia. Zakładając pierwsze konto pocztowe naszemu dziecku musimy zwrócić uwagę na kilka rzeczy. Przede wszystkim musimy wytłumaczyć podstawy. Może wydawać się to głupią radą, ale dziś gdy e-mail jest jedną z najpowszechniejszych form komunikacji, część rzeczy jest dla nas tak oczywista i banalna, że zapominamy
15 lutego 201728 grudnia 2017 akceptacja, brak tolerancji w szkole, dzieci dokuczają mojemu dziecku, dzieci niepełnosprawnych rodziców, dzieci śmieją się z mojego dziecka, dzieci wstydzą się niepełnosprawnych rodziców, dziecko, emocje, jestem niepełnosprawną mamą, ludzie mnie wyśmiewają, ludzie wytykają mnie palcami, mama, moje dziecko jest prześladowane w szkole, moje dziecko się mnie wstydzi, niepełnosprawna mama, niskorosłość, odmienny wygląd, problemy niskich ludzi, problemy w szkole, syn, tolerancjaMniej więcej od dwunastego roku życia zaczęłam przyciągać dziwne spojrzenia ludzi. Coś im we mnie nie pasowało. Wtedy jeszcze nie Czytaj dalej
siekierą "strach się bać kochanie". Kocha dzieci? Pewnie tak. Ale pozwala na to, że dziecko bije i pluje na nauczycielki i inne dzieci. Wychowujemy w domu a nie żądamu od przedszkola, że zrobi za nas wszystko. Pewnie mamusia nie mogła znieśc, że jej dziecko nie jest lubiane na grupie. Taka metoda zwrócenia uwagi na siebie.
Chciałabym poruszyć bardzo ważny dla mnie temat. Jest to poważny, bardzo powszechny dotyczący naszych dzieci problem. Duży odsetek dzieci go doświadcza, będąc "ofiarami" lub stykając się z tym zjawiskiem. Moje dzieci również. Przemoc : przezywanie; dogadywanie; ośmieszanie; wykluczanie z grupy; nastawianie innych przeciwko drugiej osobie; ignorowanie; dręczenie; zastraszanie; zmuszanie do wykonywania określonych czynności; groźby; pobicia; kopanie, popychanie; szarpanie; kradzież, niszczenie przedmiotów. każde działanie mające na celu wyrządzenie przykrości lub krzywdy. Większość zachowań w wyniku, których dziecko czuje się źle, ma poczucie krzywdy i poczucie zagrożenia. Świat, który nas otacza sprawia, że to zjawisko rośnie. Nie mam zamiaru skupiać się na przyczynach. Oczywiście najłatwiej było by mi obwiniać wszystkich i wszystko. Bo można upatrywać się ich, w wielu czynnikach. Jednak ja chciałbym, aby tego zjawiska nie było, aby było jak najmniejsze, a szukanie winnych, mi w tym nie pomoże. Każde dziecko może być ofiarą przemocy. Są pewne czynniki, które szczególnie je na to narażają. Część z nich związana jest z cechami dziecka (wygląd, charakter) sposób wychowania czy sytuacja materialna. Cechy i zachowania dziecka: wrażliwość, nieśmiałość, bierność, uległość, płaczliwość; niska samoocena, słabe relacje z rówieśnikami Zanim zareagujesz impulsywnie - szukając sprawiedliwości !!!! Przede wszystkim odpowiedz sobie na pytanie, dlaczego ktoś dokucza Twojemu dziecku? Czy po jego stronie jest jakiś realny "problem"? Może zachowuje się dziwnie, prowokuje, z jakiegoś powodu nie radzi sobie w grupie? Co uważają inni o Twoim dziecku? Czy jest coś, co ich drażni w zachowaniu Twojego dziecka? To nie jest droga do usprawiedliwień oprawcy, ale próba zrozumienia całościowego problemu i wyeliminowania tych czynników, które są lub mogą być po stronie dziecka. To naturalne, rówieśnicy kłócą się i godzą między sobą. Takie zachowanie uczy każdą ze stron bronić "swojego terenu" Pożyteczną umiejętnością jest wchodzić w taką sytuację, a przy tym wyjść z niej cało. Konfrontacja zakończona kompromisem, zgodą. Ale sytuacja gdy grupa, osoba znajduje sobie kozła ofiarnego, Ofiarę na której trenuje swoje zapędy, z pewnością niczego dobrego nie uczy żadnej ze stron. Miałam kiedyś rozmowę z mamą "sprawcy" - Jak to ? Mój syn przeklinał, pobił kogoś .... Przerażenie i niedowierzanie, rozczarowanie. Ten Aniołek ! Ja sama byłam zaskoczona. Bywa i tak. Podobnie, jak w przypadku ofiary warto przyjrzeć się mechanizmom, które za tym stoją. Bo to rola, którą z jakiś powodów wybrało to dziecko. Dokuczające dzieci bardzo często same z czymś sobie nie radzą , ze swoimi problemami i wybierają drogę na skróty do ich "rozwiązania". To, że robi złe rzeczy nie oznacza, że jest zły. "co mu to daje, a czego nie ma? Dlaczego? Z jakiego powodu? Do czego służy mu ta agresja ?" Być może w domu utrzymywało się jakieś napięcie, które ono rozładowało w szkole? Być może ostatnio coś go niepokoiło, smuciło, frustrowało ? Może w szkole nie potrafiło się odnaleźć i to był jego sposób na radzenie sobie z sytuacją? Jego nie najlepszy, ale jednak sposób odreagowania? A może w tak niekonstruktywny sposób buduje swoją siłę i samoocenę? Może ma za mało uwagi, zaangażowania ze strony innych? Przyczyna nie zawsze tkwi w domu. Również może być tak, że komuś dokuczają, ale wcale tak nie myślą. Mogą nie zdawać sobie sprawy z tego. Jeśli dzieci nie wiedzą, nie mają jasno postawionych granic, nikt im tego nie powiedział, uczą się przez obserwację (sytuacja rodzinna, gry) to może im się wydaje, że wszystko jest w porządku. Bo nikt im nie pokazał działań, które większość z nas nie akceptuje. Czasami "coś" sprawia, że dzieci zmuszeni są do walki o pozycję,określenie roli w grupie, wpływ i przynależność do grupy (dziecko ma silną potrzebę przynależności do grupy - dla dziecka koledzy są bardzo ważni) a agresja staje się jednym ze sposobów. Prześladowca potrzebuje prześladowanego aby pokazać swoją siłę, zwrócić na siebie uwagę - budować swój autorytet oparty na strachu. Prawda jest taka, że dzieci które dokuczają to najczęściej dzieci (nie trudne!!) ale takie, które mają z czymś trudność. Gdzie zaniedbano ich wychowawczo, gdzie zamiast nauczyć je współpracy w grupie, wzmocniono w nich egoistyczne postawy, że „wszystko mogą dostać albo siłą wywalczyć”. Jak nie będziesz o siebie walczyć do niczego nie dojdziesz ! - Rodzicu pamiętaj ! co mówisz do swojego dziecka ! To tak nie jest, można dojść do wszystkiego, nie stosując zachowań przemocowych. Duma ?, że dziecko umie się bić i bronić "swojego", że potrafi "pokazać"?. Siła, to nie dokuczanie i poniżanie innych. To dowód na to jacy jesteśmy słabi, tylko słabi ludzie tak robią - a gorszy jest ten, który poniża innych. A nie poniżany. Większość osób uznaje ten problem za niewielki i bagatelizuje go. To dzieci, to nic poważnego. Że dokuczanie i podobne sytuację są częścią okresu dojrzewania. Niewiele osób (nauczycieli) zdaje sobie sprawę ze skali przemocy, niewielu dostrzega to zjawisko. Na negatywne skutki przemocy narażeni są zarówno jej ofiary, sprawcy, jak i świadkowie. Skutki odczuwają wszyscy. Problem jest bardzo złożony. Do mnie przychodzą nie tylko rodzice, których dzieci są ofiarami, ale też sprawców i dzieci, które były świadkami przemocy. Przemoc niesie liczne konsekwencje dla zdrowia zarówno fizycznego, jak i psychicznego. To dotyka nas wszystkich. A skutki poniżania mają konsekwencję w dorosłym życiu. U dorosłych, którzy w przeszłości angażowali się w przemoc, występuje podwyższone ryzyko wystąpienia zaburzeń osobowości. Przemocy często towarzyszą świadkowie ( asystencji- którzy wspierają sprawcę; gapie - potencjalni obrońcy, ci którzy jej współczują; ale sami nie podejmują działania oraz ci którzy wstawiają się za ofiarę). Reakcje ludzi, którzy widzą te sytuacje, mogą wpływać na zachowanie sprawcy i sytuację ofiary. Niestety najczęściej boją się reagować, boją się o posądzenie o donoszenie. Boją się zemsty oraz innych konsekwencji. Podobnie jak ofiary : boją się zemsty sprawców, pogorszenia sytuacji; myślą, że nikt im nie może pomóc, czują się bezradne; nie wierzą, że ktoś im może pomóc; boją się, że dorośli zlekceważą ich problem; nauczyli się w szkole, że „donoszenie” na rówieśników nie jest w porządku. Przez co dzieci, które stają się ofiarą dotkliwego dokuczania, najczęściej pozostają w tym problemie i nauczyciele stanowią instytucje, do których zadań należy dbanie o dobro dziecka. Dlatego posiadają oni szczególny obowiązek zwracania uwagi na przemoc i informowania o niej. Niestety w szkole mojego syna nie zawsze o to dbano, niektóre osoby bagatelizowały problem, przypisywały winę mojemu dziecku za zaistniałą sytuację; podważały lub zaprzeczały relacji mojego dziecka; dawały „dobre” rady. Gdy sytuacje przemocowe są drobne najczęściej nikt nie reaguje ! W kolejnych latach doprowadziło to eskalacji przemocy, nie tylko w klasie mojego syna - gdzie jedno dziecko zastraszało większość od siebie. Zmagam się z tym problemem już dość długo. Szkoła do której uczęszczają moje dzieci jest integracyjna. Chodzą do niej dzieci ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. W takich szkołach wiele jest czynników sprzyjających występowaniu tego zjawiska. Wiem jednak, że jest to problem wielu szkół, jak nie prawie wszystkich. W tych mniejszych szkołach, na pewno mniejszy. W przypadku klasy mojego syna, zauważyłam bierność nauczyciela. Przez co zauważalne było: złe stosunki między dziećmi; brak więzi; brak integracji; odrzucenie jednostek; podział klasy na wrogie podgrupy. Piętnowanie zgłaszania takich spraw; przekonanie, że rzadko mogą liczyć na pomoc innych. Dzieci, które zastanawiały się dlaczego im się dokucza - otrzymywały sygnał, że widocznie jest z nimi coś nie tak, że sprawcy mają powody "prawo" aby ich tak traktować - (prowokowali, sami sobie na to zasłużyli). Dziecko krzywdzone ma poczucie krzywdy i niesprawiedliwości, zaczyna być skłonne szukać w sobie winy, zaczyna mieć obniżone poczucie własnej wartości. Nauczycielowi szkoda było czasu na wyjaśnianie takich spraw. W sytuacji gdy sprawców było więcej, to w ich wersję wierzono, świadkowie nie zaprzeczali ( czy to ze strachu czy to z braku chęci angażowania się - obojętność). Jeśli nawet bronili ofiary, nie wierzono im lub oskarżano np. o stronniczość. Dzieci widząc brak reakcji ze strony dorosłych, przestały ingerować. Teraz odwracają wzrok. Nauczeni obojętności, nie wiedzą co mogą zrobić w takiej sytuacji, nie mogąc liczyć na zrozumienie i pomoc ze strony dorosłych. Jest to naprawdę złożony problem. Jaki wpływ mają podobne zachowania na kształtowanie się postaw w dorosłym życiu? Jaki jest wpływ takich nauczycieli na prawidłowy rozwój psychiczny naszych dzieci ? Co czuję dziecko niezrozumiane i lekceważone ? Czego uczymy dzieci poprzez nasze nastawienie do tego problemu ? Kampania społeczna - więcej na ten temat, porady
2.Wyrażam - nie wyrażam zgodę na przeprowadzenie przeglądu czystości głowy w przypadku podejrzenia wszawicy w szkole. 3.Wyrażam - nie wyrażam zgodę na podanie mojemu dziecku(w razie potrzeby) leku: Paracetamol, No-spa, krople miętowe. 4.Wyrażam - nie wyrażam zgodę na badania przesiewowe i profilaktyczne przewidziane dla dzieci i

Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2017-08-11 22:36:31 Ostatnio edytowany przez Loto (2017-08-11 22:44:26) Loto Zbanowany Banita Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-08-11 Posty: 163 Temat: Dziecko ktore dokucza innym dzieciom w szkole, skad to sie bierze? Z moich obserwacji wynika ze dzieci ktore dokuczaja, czasami nawet terroryzuja/gnebia, ponizaja, wysmiewaja innych swoich kolegow/kolezanki z klasy/ze szkoly tych bardziej spokojnych i niby skad to sie bierze ? Z obserwacji wynika ze to wina rodzicow, dziecko obserwuje jak ojciec reaguje na rozne rzeczy wysmiewa innych, obraza kobiety/ludzi, niezbyt ma wielki szacunek do jego matki, i takie dziecko bierze przyklad i wyzywa sie na innych dzieciach w szkole,poniza/dokucza, wysmiewa inne slabsze to wlasnie takiej sytuacji winny jest taki "OJCIEC BURAK", rodzic toksyczny...Dzieci gnebione ponizane przez kolege z klasy/ze szkoly bardzo cierpia,i taka rana czesto zostaje na cale zycie, i ma wplyw na dalsze zycie takiego czlowieka, po takim szkolnym gnebieniu... a jest to bezkarne i niewiele sie robi w tej kwestii...Jakie sa Wasze obserwacje tego przypadku ? ZGAS podly usmiech LUDZI zlych. 2 Odpowiedź przez strzała 2017-08-11 23:54:51 Ostatnio edytowany przez strzała (2017-08-11 23:55:15) strzała 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-08-01 Posty: 4,600 Odp: Dziecko ktore dokucza innym dzieciom w szkole, skad to sie bierze? Dziecko które dokucza innym dzieciom samo najpewniej ma nie musi być tak, że tylko obserwuje najbliższych być tak, że to własnie ono jest poniżane, bite, czy to niekoniecznie przez ojca, matka może niczym się nie różnić, albo być jeszcze spróbować dotrzeć do takiego dziecka, umawiając na jakieś wspólne zabawy z naszą że dzieci wtedy bardziej się poznają, czy agresja nie bierze się znikąd u dziecka. Są dwie drogi, aby przeżyć życie. Jedna to żyć tak, jakby nic nie było cudem. Druga to żyć tak, jakby cudem było wszystko... 3 Odpowiedź przez santapietruszka 2017-08-12 00:05:24 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-08-12 00:05:36) santapietruszka Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-06-14 Posty: 12,977 Odp: Dziecko ktore dokucza innym dzieciom w szkole, skad to sie bierze? Loto napisał/a:Z moich obserwacji wynika ze dzieci ktore dokuczaja, czasami nawet terroryzuja/gnebia, ponizaja, wysmiewaja innych swoich kolegow/kolezanki z klasy/ze szkoly tych bardziej spokojnych i niby skad to sie bierze ? Z obserwacji wynika ze to wina rodzicow, dziecko obserwuje jak ojciec reaguje na rozne rzeczy wysmiewa innych, obraza kobiety/ludzi, niezbyt ma wielki szacunek do jego matki, i takie dziecko bierze przyklad i wyzywa sie na innych dzieciach w szkole,poniza/dokucza, wysmiewa inne slabsze to wlasnie takiej sytuacji winny jest taki "OJCIEC BURAK", rodzic toksyczny...Dzieci gnebione ponizane przez kolege z klasy/ze szkoly bardzo cierpia,i taka rana czesto zostaje na cale zycie, i ma wplyw na dalsze zycie takiego czlowieka, po takim szkolnym gnebieniu... a jest to bezkarne i niewiele sie robi w tej kwestii...Jakie sa Wasze obserwacje tego przypadku ?Dlaczego wpadasz na kobiece forum i ni stąd, ni zowąd pytasz o dzieci? O pisanie dla niech bajek i o to, czego potrzebują dzieci nieszczęśliwe? Pomijając właściwości zdrowotne pietruszki, można stwierdzić, że jest ona po prostu smaczna. 4 Odpowiedź przez gojka102 2017-08-12 11:17:00 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2017-08-12 11:18:13) gojka102 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-28 Posty: 8,605 Wiek: 30+(dokładnie nie pamiętam:)) Odp: Dziecko ktore dokucza innym dzieciom w szkole, skad to sie bierze? Loto napisał/a:Z moich obserwacji wynika ze dzieci ktore dokuczaja, czasami nawet terroryzuja/gnebia, ponizaja, wysmiewaja innych swoich kolegow/kolezanki z klasy/ze szkoly tych bardziej spokojnych i niby skad to sie bierze ? Z obserwacji wynika ze to wina rodzicow, dziecko obserwuje jak ojciec reaguje na rozne rzeczy wysmiewa innych, obraza kobiety/ludzi, niezbyt ma wielki szacunek do jego matki, i takie dziecko bierze przyklad i wyzywa sie na innych dzieciach w szkole,poniza/dokucza, wysmiewa inne slabsze to wlasnie takiej sytuacji winny jest taki "OJCIEC BURAK", rodzic toksyczny...Dzieci gnebione ponizane przez kolege z klasy/ze szkoly bardzo cierpia,i taka rana czesto zostaje na cale zycie, i ma wplyw na dalsze zycie takiego czlowieka, po takim szkolnym gnebieniu... a jest to bezkarne i niewiele sie robi w tej kwestii...Jakie sa Wasze obserwacje tego przypadku ?Moje obserwację są takie,że piszesz niczym niepoparte to wylęgarnia różnych patologii-dlatego bardzo istotna jest reakcja nauczycieli,ustalenie zasad,spisanie ich i widzą,że w walce o przywódctwo w grupie na czele są te dzieciaki,które portafią wyśmiać,wyszydzić słabszego,nie potrafiącego się "cwaniak" jest gwiazdą-inni się śmieją razem nim-no bo przecież kto się nie śmieje ma świadomość,że z nim za chwilę "cwaniak" postąpi tak prawa dziecko,które "się wyżywa" mogło samo doświadczyć lub doświadczać poniżenia w jakiejś innej grupie równieśniczej-np na podwórku,na obozie i dlatego samo próbuje temu zapobiec od razu,na dzień dobry wchodząc w jakąś grupe i wyszukując sobie "ofiary".Znałam dzieciaki,które poniżały innych i znałam też ich byli patologią ani "burakami"-widziałam jak zachowują się prywatnie i w ich związkach nikt nikogo nie poniżał a sami rodzice nie mieli pojęcia,że ich dzieci tak właśnie zachowują się w grupie. Tylko czasem wśród mroku,straszy i krąży wokół zamyślony marabut, w lepkich błotach błądzący ptakLecz dzień lęki wymiecie,wiec spokojnie możecie drzwiami trzasnąć i zasnąć gdy "dobranoc" powiemy wam 5 Odpowiedź przez Loto 2017-08-13 02:06:01 Loto Zbanowany Banita Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-08-11 Posty: 163 Odp: Dziecko ktore dokucza innym dzieciom w szkole, skad to sie bierze? gojka102 napisał/a:Loto napisał/a:Z moich obserwacji wynika ze dzieci ktore dokuczaja, czasami nawet terroryzuja/gnebia, ponizaja, wysmiewaja innych swoich kolegow/kolezanki z klasy/ze szkoly tych bardziej spokojnych i niby skad to sie bierze ? Z obserwacji wynika ze to wina rodzicow, dziecko obserwuje jak ojciec reaguje na rozne rzeczy wysmiewa innych, obraza kobiety/ludzi, niezbyt ma wielki szacunek do jego matki, i takie dziecko bierze przyklad i wyzywa sie na innych dzieciach w szkole,poniza/dokucza, wysmiewa inne slabsze to wlasnie takiej sytuacji winny jest taki "OJCIEC BURAK", rodzic toksyczny...Dzieci gnebione ponizane przez kolege z klasy/ze szkoly bardzo cierpia,i taka rana czesto zostaje na cale zycie, i ma wplyw na dalsze zycie takiego czlowieka, po takim szkolnym gnebieniu... a jest to bezkarne i niewiele sie robi w tej kwestii...Jakie sa Wasze obserwacje tego przypadku ?Moje obserwację są takie,że piszesz niczym niepoparte to wylęgarnia różnych patologii-dlatego bardzo istotna jest reakcja nauczycieli,ustalenie zasad,spisanie ich i widzą,że w walce o przywódctwo w grupie na czele są te dzieciaki,które portafią wyśmiać,wyszydzić słabszego,nie potrafiącego się "cwaniak" jest gwiazdą-inni się śmieją razem nim-no bo przecież kto się nie śmieje ma świadomość,że z nim za chwilę "cwaniak" postąpi tak prawa dziecko,które "się wyżywa" mogło samo doświadczyć lub doświadczać poniżenia w jakiejś innej grupie równieśniczej-np na podwórku,na obozie i dlatego samo próbuje temu zapobiec od razu,na dzień dobry wchodząc w jakąś grupe i wyszukując sobie "ofiary".Znałam dzieciaki,które poniżały innych i znałam też ich byli patologią ani "burakami"-widziałam jak zachowują się prywatnie i w ich związkach nikt nikogo nie poniżał a sami rodzice nie mieli pojęcia,że ich dzieci tak właśnie zachowują się w znalam pewna rodzine przy innych nie pokazywali jacy sa naprawde, ale gdy przypadkiem mysleli ze nie bylo nikogo w poblizu, to bylam w szoku , przy ludziach ludzie spokojni, a jak sa sami to zachowuja sie jak "buraki" ZGAS podly usmiech LUDZI zlych. 6 Odpowiedź przez Olinka 2017-08-13 02:46:29 Olinka Redaktor Naczelna Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-10-12 Posty: 45,376 Wiek: Ani dużo, ani mało, czyli w sam raz ;) Odp: Dziecko ktore dokucza innym dzieciom w szkole, skad to sie bierze? Loto napisał/a:Kiedys znalam pewna rodzine przy innych nie pokazywali jacy sa naprawde, ale gdy przypadkiem mysleli ze nie bylo nikogo w poblizu, to bylam w szoku , przy ludziach ludzie spokojni, a jak sa sami to zachowuja sie jak "buraki"I przykład tej jednej rodziny posłużył Ci do wyciągnięcia tak daleko idących wniosków? "Nie czyń samego siebie przedmiotem kompromisu, bo jesteś wszystkim, co masz." (Janis Joplin)[olinkowy status to już historia, z niezależnych ode mnie przyczyn technicznych właściwy zobaczysz dopiero w moim profilu ] 7 Odpowiedź przez Loto 2017-08-13 22:46:43 Ostatnio edytowany przez Loto (2017-08-13 23:01:01) Loto Zbanowany Banita Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-08-11 Posty: 163 Odp: Dziecko ktore dokucza innym dzieciom w szkole, skad to sie bierze? Olinka napisał/a:Loto napisał/a:Kiedys znalam pewna rodzine przy innych nie pokazywali jacy sa naprawde, ale gdy przypadkiem mysleli ze nie bylo nikogo w poblizu, to bylam w szoku , przy ludziach ludzie spokojni, a jak sa sami to zachowuja sie jak "buraki"I przykład tej jednej rodziny posłużył Ci do wyciągnięcia tak daleko idących wniosków?Nie, ale to jeden z czestych przyczyn dlaczego pewne dziecko wyzywa sie, wysmiewa dokucza innemu koledze/kolezance w klasie / w szkole i niszczy(psychicznie) ta niewinna w szkole, sadze ze to troche zamiatany pod dywan problem, i nikt zbytnio nic z tym nie robi, delikatnie mowiac olewa sie to ze jeden uczen niszczy upokaza, wysmiewa drugiego ucznia... Widzac to i zbytnio nie reagujac ? ...Posluchaj sobie wyznac po latch dziewczyny ktora byla gnebiona, wysmiewana w swojej - ZGAS podly usmiech LUDZI zlych. 8 Odpowiedź przez Olinka 2017-08-13 23:32:45 Olinka Redaktor Naczelna Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-10-12 Posty: 45,376 Wiek: Ani dużo, ani mało, czyli w sam raz ;) Odp: Dziecko ktore dokucza innym dzieciom w szkole, skad to sie bierze? Może wiesz więcej o tej dziewczynie, ale ja obejrzałam ten jeden filmik, bo na drugi tylko pobieżnie rzuciłam okiem, i dla mnie to nie wygląda jak wyznanie, a wyjaśnianie, a raczej próba wyjaśnienia, innym młodym ludziom kolejnego zagadnienia. "Nie czyń samego siebie przedmiotem kompromisu, bo jesteś wszystkim, co masz." (Janis Joplin)[olinkowy status to już historia, z niezależnych ode mnie przyczyn technicznych właściwy zobaczysz dopiero w moim profilu ] 9 Odpowiedź przez gojka102 2017-08-14 19:36:25 gojka102 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-28 Posty: 8,605 Wiek: 30+(dokładnie nie pamiętam:)) Odp: Dziecko ktore dokucza innym dzieciom w szkole, skad to sie bierze? Loto napisał/a:Kiedys znalam pewna rodzine przy innych nie pokazywali jacy sa naprawde, ale gdy przypadkiem mysleli ze nie bylo nikogo w poblizu, to bylam w szoku , przy ludziach ludzie spokojni, a jak sa sami to zachowuja sie jak "buraki"No,tak-z pewnością tak mają wszyscy ci,których dzieci wyśmiewają innych Loto napisał/a:Nie, ale to jeden z czestych przyczyn dlaczego pewne dziecko wyzywa sie, wysmiewa dokucza innemu koledze/kolezance w klasie / w szkolei niszczy(psychicznie) ta niewinna w szkole, sadze ze to troche zamiatany pod dywan problem, i nikt zbytnio nic z tym nie robi, delikatnie mowiac olewa sie to ze jeden uczen niszczy upokaza, wysmiewa drugiego ucznia... Widzac to i zbytnio nie reagujac ? ...Posluchaj sobie wyznac po latch dziewczyny ktora byla gnebiona, wysmiewana w swojej - skąd wiesz,że to jedna w częstych przyczyn? Masz jakieś dane w tej kwestii? Może je przedstawić? Pracuję od kilkunastu lat w szkole i żadna szkoła,w której pracowałam nie pozwoliłaby sobie na zamiatanie problemu rodzic widzi co się dzieje-idzie na rozmowę z to nie pomaga-do zawsze ma możliwość zmienienia dziecku szkoły. Tylko czasem wśród mroku,straszy i krąży wokół zamyślony marabut, w lepkich błotach błądzący ptakLecz dzień lęki wymiecie,wiec spokojnie możecie drzwiami trzasnąć i zasnąć gdy "dobranoc" powiemy wam 10 Odpowiedź przez Loto 2017-08-16 03:37:17 Ostatnio edytowany przez Loto (2017-08-16 03:39:08) Loto Zbanowany Banita Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-08-11 Posty: 163 Odp: Dziecko ktore dokucza innym dzieciom w szkole, skad to sie bierze? gojka102 napisał/a:Loto napisał/a:Kiedys znalam pewna rodzine przy innych nie pokazywali jacy sa naprawde, ale gdy przypadkiem mysleli ze nie bylo nikogo w poblizu, to bylam w szoku , przy ludziach ludzie spokojni, a jak sa sami to zachowuja sie jak "buraki"No,tak-z pewnością tak mają wszyscy ci,których dzieci wyśmiewają innych Loto napisał/a:Nie, ale to jeden z czestych przyczyn dlaczego pewne dziecko wyzywa sie, wysmiewa dokucza innemu koledze/kolezance w klasie / w szkolei niszczy(psychicznie) ta niewinna w szkole, sadze ze to troche zamiatany pod dywan problem, i nikt zbytnio nic z tym nie robi, delikatnie mowiac olewa sie to ze jeden uczen niszczy upokaza, wysmiewa drugiego ucznia... Widzac to i zbytnio nie reagujac ? ...Posluchaj sobie wyznac po latch dziewczyny ktora byla gnebiona, wysmiewana w swojej - skąd wiesz,że to jedna w częstych przyczyn? Masz jakieś dane w tej kwestii? Może je przedstawić? Pracuję od kilkunastu lat w szkole i żadna szkoła,w której pracowałam nie pozwoliłaby sobie na zamiatanie problemu rodzic widzi co się dzieje-idzie na rozmowę z to nie pomaga-do zawsze ma możliwość zmienienia dziecku Ty nie wiesz ze nie kazde dziecko przyznaje sie rodzicom ze w szkole/w klasie mu dokuczaja?Czesto wstydza sie przyznac rodzicom... czesto nauczyciele sa swiadkami tego terroru ucznia, i nie reaguja. ZGAS podly usmiech LUDZI zlych. 11 Odpowiedź przez gojka102 2017-08-16 08:21:43 gojka102 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-28 Posty: 8,605 Wiek: 30+(dokładnie nie pamiętam:)) Odp: Dziecko ktore dokucza innym dzieciom w szkole, skad to sie bierze? Loto napisał/a:gojka102 napisał/a:Loto napisał/a:Kiedys znalam pewna rodzine przy innych nie pokazywali jacy sa naprawde, ale gdy przypadkiem mysleli ze nie bylo nikogo w poblizu, to bylam w szoku , przy ludziach ludzie spokojni, a jak sa sami to zachowuja sie jak "buraki"No,tak-z pewnością tak mają wszyscy ci,których dzieci wyśmiewają innych Loto napisał/a:Nie, ale to jeden z czestych przyczyn dlaczego pewne dziecko wyzywa sie, wysmiewa dokucza innemu koledze/kolezance w klasie / w szkolei niszczy(psychicznie) ta niewinna w szkole, sadze ze to troche zamiatany pod dywan problem, i nikt zbytnio nic z tym nie robi, delikatnie mowiac olewa sie to ze jeden uczen niszczy upokaza, wysmiewa drugiego ucznia... Widzac to i zbytnio nie reagujac ? ...Posluchaj sobie wyznac po latch dziewczyny ktora byla gnebiona, wysmiewana w swojej - skąd wiesz,że to jedna w częstych przyczyn? Masz jakieś dane w tej kwestii? Może je przedstawić? Pracuję od kilkunastu lat w szkole i żadna szkoła,w której pracowałam nie pozwoliłaby sobie na zamiatanie problemu rodzic widzi co się dzieje-idzie na rozmowę z to nie pomaga-do zawsze ma możliwość zmienienia dziecku Ty nie wiesz ze nie kazde dziecko przyznaje sie rodzicom ze w szkole/w klasie mu dokuczaja?Czesto wstydza sie przyznac rodzicom... czesto nauczyciele sa swiadkami tego terroru ucznia, i nie sorry ale w szkołach,w których pracowałam żaden nauczyciel nie pozwoliłby sobie na niezauważenie takiej mnie nawet jak jeden uczeń zwróci się niezbyt uprzejmie do drugiego to jak to słyszy nauczyciel- zaraz wkracza do wychowankowie zawsze mi takie problemy jak ich bezpośrednio nie dotyczyły. Tylko czasem wśród mroku,straszy i krąży wokół zamyślony marabut, w lepkich błotach błądzący ptakLecz dzień lęki wymiecie,wiec spokojnie możecie drzwiami trzasnąć i zasnąć gdy "dobranoc" powiemy wam 12 Odpowiedź przez lilly25 2017-08-16 11:05:30 Ostatnio edytowany przez lilly25 (2017-08-16 11:21:30) lilly25 Zbanowany Odp: Dziecko ktore dokucza innym dzieciom w szkole, skad to sie bierze? Loto napisał/a:Jakie sa Wasze obserwacje tego przypadku ?W mojej szkole dość sporo się takich różnych rzeczy działo, i zazwyczaj nikt (w domyśle: z nauczycieli) tego nie widział. Trudno mieć z resztą do nich pretensje - człowiek przecież nie ma oczu naokoło głowy, a nasza szkoła była zbudowana w ten sposób że w wielu jej miejscach uczniowie mogli wyprawiać żywnie co im się podoba. Nie ukrywam że byłam w podstawówce/gimnazjum tzw. ofiarą, a idąc do szkoły średniej kierowałam się głównie tym żeby klasa była żeńska mając nadzieję że wśród kobiet odpocznę, ale sytuacja znowu się powtórzyła, z tym że było dużo, dużo łagodniej (dziewczęta są jednak na ogół subtelniejsze).Minęło sporo lat od czasów gimnazjum, jestem już dorosłą kobietą, a do dziś odczuwam lekki lęk gdy mijam nastoletnich chłopaków, zwłaszcza że wyglądam dużo młodziej i oni biorąc mnie za swoją rówieśniczkę mogliby faktycznie jakoś zaatakować, dlatego widząc naprzeciw grupkę osobników płci męskiej w wieku nastoletnim zmierzającą w moim kierunku częstokroć przechodzę na drugą stronę ulicy gdy to tylko możliwe. Gdy chłopak idzie ze swoją dziewczyną, albo sam to lęku nie odczuwam (bo mężczyźni przy swoich kobietach inaczej się zachowują).Dlaczego uczniowie dręczą innych uczniów? - powodów jest wiele, ale do takich najczęstszych zaliczyłabym:- chęć popisania się wśród kolegów (dotyczy to zwłaszcza chłopców, dlatego napisałam: kolegów, a nie koleżanek); zazwyczaj gdy zostanie się z takim dręczącym sam na sam, to kompletnie inaczej się zachowuje,- nieświadomość ciężaru swoich ciosów/myślenie że 'to przecież nic takiego',- odreagowywanie krzywd z domu/podwórka,- złe skłonności (np. sadystyczne/psychopatyczne). 13 Odpowiedź przez Xaron 2017-08-18 19:09:49 Xaron Net-facet Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-07-12 Posty: 46 Odp: Dziecko ktore dokucza innym dzieciom w szkole, skad to sie bierze? Z moich obserwacji i doświadczenia wynika, ze jest to w dużej mierze cecha/kwestia charakteru. Bo w późniejszym wieku 16-18 lat wcale nie jest lepiej i dalej tacy szkolni oprawcy robią to samo. Ten problem nie dotyczy tylko że część z nich jest takimi całe życie tylko potem w życiu dorosłym nie ma już tylu możliwości dokuczania i gnębienia innych, ale niektórym i tak sie udaje dalej to robić (różne przypadki mobbingu w pracy ze gdzie współpracownicy gnębią innego, albo gnębienie na linii szef - pracownik).Jeśli Twoje dziecko gnębi innych w szkole to najprawdopodobniej jest po prostu gnojkiem, taki ma charakter. Jeśli chodzi o jakieś problemy w rodzinie typu ojciec pije i się znęca etc to dzieci z takich rodzin równie często są ofiarami co oprawcami, a z czegoś musi to wynikać, że jeden mając takiego ojca w szkole też jest ofiarą lub jest normalny, a inny będzie dręczył pozostałe dzieci. Dlatego jest to cecha charakteru, osobowości, trudna sytuacja w rodzinie jest najwyżej dodatkowym bodźcem który popycha dziecko do tego czy tamtego, ale nie jest temu winna w 100%. Zresztą wielu oprawców jest z dobrych i czasem nawet zamożnych rodzin, a i tak są oprawcami. 14 Odpowiedź przez Koczek 2017-08-20 18:29:21 Koczek Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-04-28 Posty: 596 Odp: Dziecko ktore dokucza innym dzieciom w szkole, skad to sie bierze?Podobno 1-2% ludzi ma osobowość psychopatyczną. Do tego dodać różnych narcyzów i inne tego typu zaburzenia związane z upośledzeniem empatii, to wyjdzie pewnie z 5% dosyć ciężkiej patologii. A szkoła niestety sprzyja wielu szkołach jest taki problem, że nauczyciele po prostu nie reagują. Widząc np. zapłakane dziecko, nie zapytają co mu jest, zakładając być może, że to ot takie tylko dziecinne fochy, czy nastoletnie "problemy" (specjalnie w cudzysłowie piszę "problemy", w sensie np. pryszcz pannie wyskoczył, to płacze). Lub zwyczajnie ich to nie obchodzi. Nie ma zainteresowania wielu nauczycieli dla problemów wychowanków, bo i prawda, że nie ma wielu nauczycieli z powołania. Nie angażują się więc oni w życie klasy, często nie pamiętają nawet imion dzieci, mają podejście olewcze do nich itp. Idą do pracy tylko wyłożyć materiał, czyli sprawują wyłącznie funkcję edukacyjną, bez uwzględnienia funkcji wychowawczej. Lub zwykle pewnie ta funkcja wychowawcza jakaś tam istnieje (bo sytuacji czarne-białe jest w życiu mało), ale znacznie okrojona. Oczywiście, nie zawsze można winić nauczycieli, nawet jeśli olewają problemy dzieci, bo czasem to system szkolny im narzuca takie zachowania. Np. szkoła ma być piękna w statystykach, więc wszelkie problemy są zamiatane pod dywan. Jak taki nauczyciel chce iśc pod prąd, to bywa, że jego ideały są gaszone przez resztę grona pedagogicznego. Więc czasem to już system zepsuty od góry, niekoniecznie brak zaangażowania wypływa zawsze z samej osobowości nauczyciela. A ogółem to pewnie w każdej szkole jest trochę inaczej. Są szkoły lepsze pod tym względem, z dobrą kadrą, jasnymi i dobrymi regułami, które są egzekwowane, a są i szkoły, gdzie taki gówniarz może robić niemal co mu się żywnie zamarzy, a i tak nie zostanie wyrzucony, czy jakoś inaczej ukarany. Podobnie nauczyciele, są bardzo różni, jedni niestety mają w nosie los dzieci, a inni są wspaniałymi nie tylko nauczycielami, ale i pedagogami. Dlatego też nie chcę uogólniać za bardzo. Fakt jest jednak taki, że ktoś pozwala na pewne zachowania w szkole. Czy to z niewiedzy o tym, co się dzieje, czy celowo nie chcą się nauczyciele mieszać z różnych względów. Poza tym powinno się chyba więcej mówić o tym problemie. Nawet jakaś kampania społeczna może...? Byłoby dobre uświadomić ludziom, bo nie każdy przeciez w ogóle wie o takim problemie. Nie mając wiedzy, jak pewne sprawy wygladają, łatwo jest zwyczajnie przeoczyć symptomy takiego mobbingu w szkole. Bo też niektórym się tak naiwnie wydaje, że to jest łatwe do zauważenia. A dzieciaki nie są takie głupie, nie będą jawnie robić złych rzeczy na oczach nauczyciela. Ale już na przerwie, ledwo nauczyciel opuści salę, to mogą się dziać różne rzeczy. Więc pewnie wielu nauczycieli sobie żyje w fałszywym samozadowoleniu, że "o, w mojej szkole na pewno nie! w mojej klasie na pewno nie!" a nie zdają sobie sprawy, że różne takie delikatne oznaki, które oni bagatelizują, to są objawem czegoś dużo gorszego, niż to się im wydaje. No więc przydałaby się edukacja kadr nauczycielskich, jak i społeczeństwa ogółem, nt mobbingu. 15 Odpowiedź przez Benita72 2017-08-21 08:28:08 Benita72 Gość Netkobiet Odp: Dziecko ktore dokucza innym dzieciom w szkole, skad to sie bierze? W klasie mojej starszej corki był chłopczyk, z którym były spore problemy z agresja do rowiesnikow, już kiedyś o tym pisałam, - niestety, i wychowawczyni i dyrekcja byli ostatnimi, którzy starali się dostrzec problem, - dopóki rodzice się nie postawili, groząc zabraniem dzieci ze szkoly, była stosowana tzw "spychologia" i zamiatanie pod dywan. Wmawianie rodzicom, ze nic się nie dzieje, wynikają takie zachowania? - pewnie najczęściej z zaburzen, albo z wychowania czy wzorcow. Ale to nie zwalnia dyrekcji z obowiązku zapewnienia innym dzieciom bezpieczeństwa. Nauczyciele wola nie widzieć agresji, bo musieliby reagować, a to rzadko kiedy należy do przyjemnych "zadań". 16 Odpowiedź przez Loto 2017-08-23 22:14:06 Ostatnio edytowany przez Loto (2017-08-23 23:24:44) Loto Zbanowany Banita Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-08-11 Posty: 163 Odp: Dziecko ktore dokucza innym dzieciom w szkole, skad to sie bierze? Benita72 napisał/a:W klasie mojej starszej corki był chłopczyk, z którym były spore problemy z agresja do rowiesnikow, już kiedyś o tym pisałam, - niestety, i wychowawczyni i dyrekcja byli ostatnimi, którzy starali się dostrzec problem, - dopóki rodzice się nie postawili, groząc zabraniem dzieci ze szkoly, była stosowana tzw "spychologia" i zamiatanie pod dywan. Wmawianie rodzicom, ze nic się nie dzieje, wynikają takie zachowania? - pewnie najczęściej z zaburzen, albo z wychowania czy wzorcow. Ale to nie zwalnia dyrekcji z obowiązku zapewnienia innym dzieciom bezpieczeństwa. Nauczyciele wola nie widzieć agresji, bo musieliby reagować, a to rzadko kiedy należy do przyjemnych "zadań".Zgadzam sie, czesto nauczyciele wiedza o co chodzi, ale udaja ze nie uczniowie rowniez widza jak ktorys z ich kolegow/kolezanek z klasy jest terroryzowany, ten uczen wstydzi sie przyznac rodzicom w domu ze w klasie mu/jej dokuczaja, na pewno placze po nocach gdy nikt nie widzi, ze jest sama/sam sobie pozostawiona ...Pozniej taka osoba moze bac sie chodzic do szkoly, codziennie w szkole wielki stres ze wzgledu na Mobbing, az taki uczen w pewnym momencie moze zaczac unikac zajec, ogolne zniechecenie do szkoly, przykrych doswiadczen ze szkoly nigdy nie wymaze z jak taka "Hiena" wyczuje czlowieka delikatnego, wrazliwego dobrego to tym bardziej uczepi sie bedzie dowalac takiej osobie, zeby ona czula sie gorzej, gorsza, i niewazne czy to w szkole, czy w pracy, czy tez w towarzystiwe "wsrod znajomych". ZGAS podly usmiech LUDZI zlych. 17 Odpowiedź przez Benita72 2017-08-24 12:57:09 Ostatnio edytowany przez Benita72 (2017-08-24 12:58:27) Benita72 Gość Netkobiet Odp: Dziecko ktore dokucza innym dzieciom w szkole, skad to sie bierze? To prawda, dzieci czesto wstydza sie powiedziec rodzicom, ze jest cos na rzeczy - nie wszyscy rodzice tez maja na tyle dobry kontakt z dzieckiem, by byc wyczulonym na to co probuje powiedziec (mowie na podstawie doswiadczen z wlasnego dziecinstwa). U nas corka mowila, ze jest w klasie agresor, ale byla w tej dobrej sytuacji, ze agresor byl jeden, a poszkodowanych- polowa klasy, - co nie zmienilo faktu, ze przez pewien czas nie chciala chodzic do szkoly ze strachu po prostu, tak jak i inne dzieci. Natomiast tragiczna sytuacją (i fatalną w skutkach) jest kiedy grupa mobbbinguje pojedynczą osobę, bo tak tez sie zdarza. I to sa b przykre sytuacje. Nikt nie reaguje, bo kazdy boi sie "wychylic". Bardzo mi szkoda takich dzieci, czy osob, - staram sie wtedy reagowac, choc nie jest to proste. Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Nękanie w polskich szkołach to temat tabu. I choć zawsze mamy do czynienia ze sprawcą, ofiarą i świadkiem, to wiele takich spraw nigdy nie ujrzało światła dziennego. Nieliczne zderzyły
Ewa Pągowska: Jak przygotować dziecko do nauki w szkole, żeby było mu w niej dobrze?Agnieszka Stein: To jest właściwie pytanie o to, jak wychowywać, bo wszystko, co wcześniej robimy jako rodzice przygotowuje dziecko do dalszego życia, a więc także do rozpoczęcia nauki w szkole. Ja bym raczej zapytała: „Jak mogę siebie przygotować na to wydarzenie?”, „Jak widzę to doświadczenie?”, „O co w nim chodzi?”, „Czy sądzę, że będzie fajnie, czy raczej się tego boję i uważam szkołę za zło konieczne?”. Powiedzmy, że szkoła nie kojarzy mi się zbyt mogę świadomie szukać takiej, w której będzie dziecku najlepiej, a jeśli nie mam możliwości wyboru placówki, mogę się zastanowić, co zrobić, żeby zminimalizować ryzyko wystąpienia tych sytuacji, których się boję. Trzeba zadać sobie pytanie: „Jaką rolę, jako rodzic, mam w tym wszystkim do odegrania?”. Mogę przeanalizować, co w moich szkolnych doświadczeniach było trudne, jakie jest prawdopodobieństwo, że sytuacja się powtórzy w przypadku mojego dziecka, co takiego robili moi rodzice, co mi nie pomagało i co w związku z tym ja mogę zrobić co zrobić tuż przed pierwszym września? Czy może raczej: czego nie robić, bo mam wrażenie, że czasem zbyt wiele jest szumu wokół szkolnych rodzice rzeczywiście mamy tendencję do nadawania zbyt dużego znaczenia momentom przejściowym w życiu naszych dzieci i albo snujemy wizję, jak w tej szkole będzie niesamowicie i mamy duże oczekiwania, albo niepokoimy się, czy dziecko sobie poradzi. To wszystko może rodzić presję, przez którą dziecku może być potem właśnie – co robić, gdy dziecko nie chce chodzić do szkoły?Na początku to się raczej nie zdarza. Zresztą później dzieci też najczęściej współpracują, nie protestują przeciwko szkole, nawet jeśli nie jest im w niej tak do końca fajnie. Dlatego jeśli już zaczynają komunikować, że nie chcą tam chodzić, to znaczy, że jest im naprawdę trudno. Warto się tym zająć i dowiedzieć, co się jakimi problemami najczęściej przychodzą rodzice uczniów pierwszej klasy?Z kłopotami z nauką i zachowaniem. Czasem już po dwóch miesiącach szkoły rodzice dostają informację, że ich dziecko nie nadąża. To zaskakujące, szczególnie w świetle wiedzy o tym, że w pierwszej klasie każdy uczy się we własnym tempie. Ustalenie jednej normy, według której wszyscy uczniowie mają w tej samej kolejności przyswajać różne rzeczy, jest praktycznie niewykonalne. Jest jednak podstawa ale ona mówi, co dziecko ma umieć na koniec trzeciej klasy. Nie ma w niej nic o rozkładzie materiału. Tymczasem zdarza się, że rodzice są ostrzegani, że dziecko może nie zdać do drugiej w tym złego?To jest straszenie, zresztą typowe dla polskiej szkoły. Najpierw straszy się, że dziecko nie zda do następnej klasy, co na etapie nauczania początkowego praktycznie się nie zdarza, w trzeciej klasie straszy się czwartą i do niedawna w szóstej – tym, co będzie w gimnazjum. Zamiast koncentrować się na „tu i teraz”, koncentrujemy się na zapobieganiu jakimś katastroficznym scenariuszom. A człowiek, który się boi, reaguje na dwa sposoby: walczy lub ucieka. Kiedy więc rodzic słyszy w szkole, że jego dziecko sobie nie radzi, to najczęściej po powrocie do domu krzyczy na nie i siada z nim do powinien zrobić, kiedy słyszy, że dziecko „nie nadąża”?Może spytać, co to znaczy, z czym dokładnie jest kłopot, dlaczego jest taka potrzeba, by dziecko już w tym momencie coś umiało i jak wielu uczniów ma ten sam problem, bo często się okazuje, że pół klasy jest w takiej samej sytuacji. Nie jest to więc kłopot pojedynczego dziecka, tylko nauczycielki lub nauczyciela, którzy chcą iść dalej z programem, a nie mogą, bo pół klasy nie jeśli rzeczywiście rzecz dotyczy tylko naszego dziecka?W większości przypadków wystarczy dać dziecku czas. Jest takie fałszywe przekonanie, że nauka jest przyswajana linearnie, że jeśli dziecko nie nauczy się w pierwszej klasie tego, co nauczyciel zaplanował na ten moment, to już nigdy tego nie nadrobi. Takie podejście do procesu nauczania jest bardzo stereotypowe i niezgodne z aktualną wiedzą na temat rozwoju dziecka, który jest skokowy. Mogę oczekiwać od szkoły, że da mojemu dziecku ten czas?Tak, ponieważ przepisy o edukacji mówią, że obowiązkiem nauczyciela jest rozpoznawanie potrzeb i możliwości dziecka oraz dostosowywanie do nich warunków i metod pracy. Jeśli jednak rodzice czują niepokój, mogą pójść do specjalisty, chociaż z dostępem do tych dobrych nie jest łatwo. Można trafić na kogoś, kto powie, że z dzieckiem należy po prostu więcej pracować. Tymczasem nie chodzi o to, by pracować więcej, tylko inaczej. Dlatego nie musimy kupować w ciemno tego, co inni, także nauczyciele czy psycholodzy, mówią o naszym dziecku. Kiedy rodzice przychodzą do mnie, też proponuję im, żeby dali sobie prawo do zadawania pytań, bycia sceptycznym, by sprawdzali, czy to, co słyszą, zgadza się z tym, jak oni widzą swoje poradnia psychologiczno-pedagogiczna to dobry adres dla rodzica, który chce się skonsultować?Tak. Myślę, że kiedy z diagnozy, którą dostaniemy w poradni, wyrzucimy te wszystkie fragmenty, w których jest napisane, że dziecko powinno pracować więcej, uzyskamy wiele cennych informacji. Może się okazać, że są problemy ze wzrokiem, słuchem czy niedokończone procesy rozwojowe i np. pokładanie się na ławce wynika z problemów z napięciem mięśniowym. Kiedy o tym wiemy, łatwiej nam przekonać szkołę, że trzeba wziąć dziecko pod opiekę, bo często dzieje się to dopiero na wyraźną prośbę czego to wynika?Z konstrukcji systemu szkolnego, który ma wobec nauczycieli bardzo duże oczekiwania i oni są tak zajęci ich spełnianiem, że nie mają już przestrzeni na kontakt z dzieckiem. Dlaczego nauczyciel straszy, że pierwszoklasista nie zda? Albo stawia oceny uczniom pierwszych trzech klas – te wszystkie buźki i literki? Dlatego, że takie są wobec niego oczekiwania. W wielu szkołach dyrektor przegląda dziennik i sprawdza, kto ile ocen postawił, czy nie jest ich za mało. Kolejnym elementem tego systemu są rodzice, którzy wręcz oczekują tych w nauczaniu początkowym nie powinno ich można je traktować poważnie lub nie. W interesie szkoły leży, by rodzice jak najbardziej przejmowali się ocenami, bo te oceny pracują na ranking szkoły, a w interesie dzieci – by przejmowali się nimi jak najmniej, bo oceny zupełnie nie odzwierciedlają wiedzy i umiejętności dziecka. Sami nauczyciele mówią: „Mam świadomość, że on dużo wie, ale postawiłem dwójkę na koniec roku, bo miał dwójki z klasówek”. Rodzice się boją, że jeśli nie będą przywiązywać wagi do ocen lub gdy ocen nie będzie, dziecko straci motywację do niestety w ogóle się nie wierzy, że dziecko może mieć jakąś własną motywację. Przekonanie, że trzeba je motywować zewnętrznie, że ono samo nie jest zainteresowane poznawaniem świata, nauką, rozwojem, pojawia się bardzo wcześnie. Kiedy ma rok, rodzice biją brawo, że stanęło na nogach. Czy naprawdę sądzą, że gdyby tego nie robili, dziecko by nie wstało? Motywację zewnętrzną często myli się z zainteresowaniem i dawaniem poczucia bezpieczeństwa, a to nie to jeśli dla rodzica oceny nie są ważne, ale dziecko bardzo przeżywa, gdy dostanie „smutną buźkę”?To są rzadkie sytuacje. Do mnie dość często przychodzą rodzice i mówią: „Chcemy, żeby nasze dziecko wiedziało, że oceny nie są w życiu ważne, że liczy się to, co ktoś umie i jakim jest człowiekiem. Próbujemy mu to przekazać, ale ono nadal się ocenami przejmuje”. Ale kiedy zaczynamy rozmawiać, okazuje się, że jednak pytają dziecko jaką ocenę dostało, a jeśli okazuje się, że słabą, proponują, że z nim poćwiczą, pouczą go. Z kolei gdy dostaje dobrą, to się z niej co mają robić?Nie pytać o TYLKO FRAGMENT ROZMOWY Z AGNIESZKĄ STEIN. CAŁOŚĆ MOŻNA PRZECZYTAĆ W NAJNOWSZYM NUMERZE MAGAZYNU"DZIECKO & PSYCHOLOGIA" TEN NUMER W CAŁOŚCI POŚWIĘCONY JEST SZKOLE, EDUKACJI I ROZWOJOWI DZIECI W WIEKU 5-10 do kupienia w kioskach oraz na stronie także może cię zainteresować:Nauczycielka: 8-letnie podstawówki to powrót do szkoły sprzed 20 lat. Tylko dzieci są już inne. Co je czeka? Kalendarz roku szkolnego 2017/2018: dni wolne od szkoły 1900 zł rocznie - tyle średnio kosztuje rodzica "darmowa" podstawówka dziecka. Na co idą te pieniądze?Dzieci o dyskietce: To prababcia pendrive'a? Celem pomocy jest stworzenie warunków dla rozwoju i pełnej aktywności dzieci, a działania wspierające powinny obejmować uczniów o specjalnych potrzebach edukacyjnych, to znaczy: z niepełnosprawnością, zagrożonych niedostosowaniem społecznym, z zaburzeniami zachowania lub emocji, ze szczególnymi uzdolnieniami,
Etap wchodzenia w grupę rówieśników jest dla dziecka istotnym momentem utożsamiania się z osobami pod pewnymi względami podobnymi do niego, a jednak wykazującymi różnice. To, czy dziecko zostanie zaakceptowane przez kolegów i koleżanki z klasy, jest kamieniem milowym w jego integracji z grupą społeczną oraz w budowaniu własnego poczucia tożsamości. Zobacz film: "Agresja u dzieci autystycznych" spis treści 1. Przyczyny dokuczania w szkole 2. Jak pomóc dziecku, któremu inni dokuczają? 1. Przyczyny dokuczania w szkole Nie ma problemu, jeśli dziecko jest lubiane i łatwo nawiązuje kontakty. Jego rozwój emocjonalny przebiega wówczas harmonijnie i wzrasta jego poczucie pewności siebie. Inaczej sprawa wygląda w przypadku dzieci, które po wejściu w grupę rówieśników gorzej się adaptują, nie wykazują umiejętności łatwego nawiązywania kontaktów oraz brak im pewności siebie. Takie dzieci często narażone są na zaczepki ze strony innych, bywają wyśmiewane, izolowane z różnego rodzaju zabaw i aktywności grupowej. Zdarzają się także przypadki, kiedy rówieśnicy są dla nich tak surowi, że notorycznie dokuczają im, robiąc sobie z nich tzw. kozła ofiarnego. Z reguły jest tak, że rówieśnicy kłócą się i godzą między sobą, bo to naturalne zachowanie, podczas którego każda ze stron uczy się bronić „swojego terytorium”. Nazywamy to konfrontacją. Pożyteczną umiejętnością jest umieć wchodzić w taką sytuację, a przy tym wyjść z niej cało. Cywilizowane przejawy konfrontacji powinny mieć oblicze prowadzące do kompromisu. Przypadek, kiedy grupa rówieśników znajduje kozła ofiarnego, na którym „trenuje” swoje atawistyczne zapędy, to nie jest niestety cywilizowana konfrontacja i z pewnością niczego dobrego nie nauczy żadnej ze stron. Proces grupowy ma to do siebie, że zachodzą w nim sytuacje, kiedy każdy odgrywa jakąś rolę. Wśród dzieciaków „odgrywanie” ról przywódcy czy kozła ofiarnego to ich metoda na poradzenie sobie z emocjonalnie trudną sytuacją w połączeniu z umiejętnościami społecznymi wyniesionymi z domu. Czasem o dzieciach, które dokuczają innym, mówi się, że to „trudne dzieci”. Jednak bliższe prawdy jest pojęcie, że to nie dzieci są trudne, tylko same mają z czymś trudności. A że ich rozwój emocjonalny to proces długotrwały i niestabilny, naiwnie jest wymagać od nich umiejętności, których czasem brak niejednemu dorosłemu. Czynniki ryzyka, które wskazują na występowanie zjawiska dokuczania w szkole to takie, które zachodzą w domu rodzinnym obydwu stron. Dokuczające dzieci mogą pochodzić z domów, gdzie nieco zaniedbano je wychowawczo, gdzie zamiast nauczyć je współpracy w grupie, wzmocniono w nich egoistyczne postawy, że „wszystko mogą dostać albo siłą wywalczyć”. Z kolei dzieci, którym inni dokuczają, mogą być wychowane na grzeczne, uprzejme i uległe osoby, które nie potrafią bronić ani swojego zdania, ani walczyć o swoje racje. Wiedzą, że zawsze mogą liczyć na wsparcie rodziców i że wielu spraw nie muszą załatwiać same. Problemem, który powoduje iskrzenie w kontaktach z innymi dziećmi, może być właśnie ów różny sposób wychowania, inne wzorce i różnice indywidualne. Dla dziecka rówieśnicy są bardzo ważni. Największym lękiem jest „bycie nielubianym”, bo też potrzeba przynależności do grupy jest bardzo silna. Dlatego warto wskazać dziecku, któremu rówieśnicy dokuczają, kierunek myślenia, że nie z każdym można się zaprzyjaźnić, że w życiu tak już jest, że spotykają nas dobre i złe chwile. Najważniejsze, że rozczarowania są po to, aby potrafić podejmować decyzje na przyszłość i umieć dokonywać wyborów. 2. Jak pomóc dziecku, któremu inni dokuczają? Jeśli dziecko jest emocjonalnie rozbite i wspomina o chęci zmiany szkoły, to oczywisty sygnał, że sprawa wymaga interwencji dorosłych. Jako troskliwy rodzic możesz w sposób rzeczowy i spokojny odbyć rozmowę z wychowawcą klasy, sam na sam. Można starać się o wsparcie pedagoga szkolnego, dyrektora szkoły, pedagoga z rejonowej poradni psychologiczno-pedagogicznej lub kuratorium oświaty nadzorującego tę szkołę. Poprosić uprawnione do tego instytucje o wsparcie postawy mającej na celu wyegzekwowanie działań naprawczych ze strony nauczycieli. Zadaniem szkoły jest bowiem zapewnienie wszystkim uczniom takich warunków do nauki, rozwoju oraz nawiązywania niezwykle ważnych kontaktów społecznych, aby każde dziecko mogło w sposób należyty wykorzystać swój potencjał, zgodnie z zasadą poszanowania godności i równości praw. Czasem jeszcze warto zastanowić się, czy my, dorośli, bojąc się o nasze dzieci, nie projektujemy na nie naszych emocji, naszego strachu, gniewu i niechęci, tym samym nie ucząc ich konstruktywnego poradzenia sobie z trudną sytuacją, a pogłębiając ich przeżycia. polecamy Artykuł zweryfikowany przez eksperta: Mgr Anna Czupryniak Pedagog, terapeuta, doradca rodzinny.
W życiu osobistym częściej matka. Jako rodzic po prostu zadaję sobie pytanie, co zrobić, by mojemu dziecku doświadczenie szkolne wyszło na zdrowie, możliwie najniższym kosztem z mojej strony. fot. Jarosław Pytlak Pomysł udostępnienia na fejsbuku wybranych haseł ze „Słownika pedagogicznego dla rodziców i nauczycieli zagubionych w nowoczesnym świecie”, publikowanych przez ostatnie pięć lat w kwartalniku „Wokół szkoły”, okazał się noworocznym „strzałem w dziesiątkę”. Pojawiła się lawina reakcji, gwałtownie przybyło osób śledzących profil bloga Wokół Szkoły. Okazało się, że owe hasła mogą się nawet podobać, choć oczywiście w różnym stopniu, odzwierciedlonym liczbą lajków i komentarzy. Samo w sobie jest to dla mnie jako publicysty cenną informacją o stanie ducha i zainteresowaniach Czytelników. Szczególnie żywy odzew wywołało hasło „Nie bawię się z tobą!”, zamieszczone w dwóch wersjach, które przytaczam tutaj na użytek osób niekorzystających z fejsbuka. NIE BAWIĘ SIĘ Z TOBĄ! (2015) – Prosty komunikat pozwalający małemu dziecku poinformować inne dziecko o niezadowoleniu z jakości wzajemnych kontaktów. Zdrowy przejaw kształtowania relacji społecznych w grupie rówieśniczej, przez niektórych rodziców określany jednak nowocześnie, mianem mobbingu. Mobbing w piaskownicy – tego nie wymyśliłby nawet Mrożek! NIE BAWIĘ SIĘ Z TOBĄ! (2020) – Prosty komunikat pozwalający małemu dziecku poinformować inne dziecko o niezadowoleniu z jakości wzajemnych kontaktów. Zdrowy przejaw kształtowania relacji społecznych w grupie rówieśniczej, przez rosnącą rzeszę dorosłych traktowany dzisiaj jako przejaw agresji (przemocy), wymagający interwencji. W wersji soft – rozmowy uświadamiającej wychowawcy z agresorem i/lub jego rodzicami o niestosowności takiego zachowania. W wersji hard – wsparcia psychologicznego dla ofiary i warsztatów zastępowania agresji dla całej grupy horyzoncie rysuje się już wersja super hard – pozew sądowy, do wyboru: przeciwko rodzicom agresora albo niekompetentnemu personelowi placówki oświatowej. Pierwotnie przesłanie tego hasła było proste: nie pchajmy swojego dorosłego nosa we wszystkie, nawet najbardziej banalne sprawy dziejące się między dziećmi i nie przenośmy do tego świata naszych ocen i pojęć. Jednak coś, co pięć lat temu wydawało mi się godnym wyśmiania absurdem, teraz nabrało rangi poważnego problemu, dotyczącego nie tylko dzieci, ale wciągającego również dorosłych. Rzecz w tym, że właściwie z roku na rok obserwuję gwałtowny wzrost rodzicielskiej troski o wszystko, co własnego dziecka dotyczy. Ot, takie rodzicielstwo totalne, kształtowane przez emocje, rosnące na toksycznej pożywce informacyjnej docierającej z otoczenia. Pisze komentatorka mojego posta na fejsbuku o rzeczywistości szkolnej swojego dziecka: „Będziesz się z nami bawić, jeśli wypijesz wodę z kałuży i zjesz ziemię spod krzaka”. Inna opisuje maczanie słonych paluszków w kleju i zmuszanie jej dziecka do zjedzenia tego. Jedno i drugie w kolejnym komentarzu słusznie zostaje uznane za obrzydliwe, złe i przygnębiające. Na tle takich opisów zdarzeń moja sugestia, wynikająca z treści hasła, żeby nie ingerować niepotrzebnie w to, co dzieje się między dziećmi, może wydawać się słaba. Ale muszę stanąć w jej obronie, bowiem nie ma sensownej alternatywy. Nie wiem, czy świat stał się tak bardzo niebezpieczny, czy tylko rozsypało się nasze poczucie bezpieczeństwa, w czym pomaga nieustająca lawina informacji medialnych, złych, bardzo złych i tragicznych, ale za to przyciągających uwagę. Tylko w sprawach dotyczących młodzieży i tylko z ostatniego czasu: nastolatek zasztyletował w szkole innego nastolatka, szóstoklasista popełnił samobójstwo, bo nauczycielka techniki postawiła mu piątkę a nie szóstkę, brat zabił brata w kłótni o dostęp do komputera czy też konsoli do gier… To działa na rodzicielską wyobraźnię, nauczycielską zresztą też. Czy my-dorośli jesteśmy w stanie funkcjonować tak jak kiedyś, a jednocześnie zapobiec tego typu wydarzeniom?! Czy nauczyciel będzie musiał już zawsze brać pod uwagę, że jego fałszywy ruch przy wystawieniu stopnia może doprowadzić do tragedii? Czy rodzic, pozostawiając w domu dwójkę swoich dzieci, będzie już zawsze zastanawiać się, czy kłótnia pomiędzy nimi nie doprowadzi do tragedii? Odpowiedź nie może być pozytywna, bo tak funkcjonować się nie da. Nie ma takich zabezpieczeń organizacyjnych ani prawnych, może poza umieszczeniem dzieci w izolatkach i kaftanach bezpieczeństwa na dodatek, które pozwoliłyby zapobiec nieoczekiwanym efektom rozmaitych zaburzeń, szerzących się w młodym pokoleniu. Musimy przydawać rzeczom dotyczącym dzieci właściwą miarę, żeby nie uczynić z nich kalek psychicznych, a samemu nie zwariować. Faktem jest, że relacje między dziećmi w ostatnich latach zbrutalizowały się. Między dorosłymi zresztą też, od poziomu polityków aspirujących do rządzenia państwem, po wczasowiczów ukrytych za parawanami na plaży w Łebie. Dzieci nie żyją w próżni i chłoną atmosferę, którą tworzy całe społeczeństwo. Jednocześnie te same dzieci są dzisiaj, jak nigdy, postawione na piedestale. Nie miejsce to na rozważanie dlaczego, ale tak właśnie jest. Projekt „dziecko” ma być udany, dziecko zadbane i szczęśliwe. Niestety, szczęście utożsamiane jest z brakiem przeciwności losu, a nie z ich pokonywaniem. Z natychmiastowym spełnianiem marzeń, a nie staraniem o ich spełnienie. A za tym idzie brak gotowości na porażki i brak odporności w ich obliczu. Takich obrzydliwych, złych i przygnębiających sytuacji, jakich przykłady wymieniłem powyżej za komentatorkami z FB, w swojej karierze pedagogicznej widziałem setki. Ostatnio jest ich więcej, niż kiedyś, uczniowie przeżywają je mocniej, więc częściej, niż kiedyś proszę o interwencję psychologa. Ale nadal, podobnie jak kiedyś oczekuję najpierw od rodziców, aby zanim zaczniemy „coś z tym robić”, spojrzeli na sytuację przez dwa filtry. Pierwszy – autorefleksyjny – „Co takiego jest mojemu dziecku, że inne mu dokuczają?!”. Bo jednak nawet dzisiaj naturalnym stanem pomiędzy dziećmi jest wspólna zabawa. Drugi filtr nazwałbym zdroworozsądkowym. - Jeśli będą się z tobą bawić, pod warunkiem, że zrobisz coś głupiego, to się z nimi nie baw! Poszukaj innych koleżanek i kolegów (jeśli dziecko ich nie może znaleźć, tym bardziej patrz filtr pierwszy). Oczywiście zdaję sobie sprawę, że często sytuacja staje się tak zaogniona, że dziecko sobie autentycznie nie radzi. Więc w sytuacjach kryzysowych pomoc pedagoga, czy psychologa jest potrzebna, jak nigdy wcześniej. Ale nie oczekujmy, że będzie tak w każdej sytuacji, bo zwariujemy, a dzieci wraz z nami. Puenty dla tych refleksji dostarczyło mi dzisiaj samo życie. Tak się bowiem złożyło, że wjeżdżałem kolejką gondolową na Jaworzynę Krynicką, a w wagoniku oprócz mnie podróżowało kilkumiesięczne dziecko w wózku, wraz z rodzicami. Wjazd trwa kilkanaście minut, więc zdążyliśmy sobie trochę pogadać o tym i o owym. W pewnej chwili wagonik wyjechał spomiędzy drzew i na twarz dziecka, które spokojnie leżało w wózku i obserwowało świat, padły ostre promienie słońca. Czujny tata natychmiast ustawił swoją dłoń tak, by zacienić oczy malucha. Ośmielony miłą rozmową, postanowiłem zaryzykować i zapytałem, czy mogę podzielić się pewną myślą, która dla rodziców może okazać się ciekawa. Po uzyskaniu zgody poprosiłem ojca dziecka, żeby cofnął rękę i popatrzył, co się stanie. A stało się to, co (było dla mnie) oczywiste – dziecko przymknęło oczy. Bez żadnego grymasu dyskomfortu! Ręka wróciła na miejsce, dziecko oczy otworzyło, powtórnie została zabrana – zamknęło. Zapytałem – dlaczego osłania Pan oczy dziecka? Przecież ono właśnie uczy się, jak radzić sobie z otoczeniem. Odbywa lekcję (jedną z setek lub tysięcy), do czego służą różne części ciała, w tym wypadku powieki. Nie należy mu tego doświadczenia odbierać! Owszem, gdyby zaczęło płakać lub wiercić się, może interwencja byłaby usprawiedliwiona. Ale jeśli nic się nie dzieje, trzeba pozwolić dziecku przeżywać także chwile dyskomfortu. Przejechaliśmy kolejne kilkaset metrów - maluch z zamkniętymi oczami - aż wreszcie młody tata nie wytrzymał psychicznie. Podniósł budę wózka, żeby twarz dziecka była w cieniu. Ale wysiadając z wagonika podziękował. Drodzy Rodzice! Jeszcze zanim dziecko pójdzie do szkoły, możecie zwiększyć jego odporność na przeciwności losu. Po prostu nie spełniajcie jego potrzeb z wyprzedzeniem. Dajcie szansę przeżycia dyskomfortu. Uczcie, że nie wszystko otrzymuje się tu i teraz. To nie są wydumane rady – naprawdę widać, jak bardzo dzisiejszym dzieciom brakuje dzielności, unicestwianej przez nadmiar opieki w dzieciństwie. Krótko mówiąc, pozwólcie swoim dzieciom "mrużyć oczy"! I "nie podnoście budy od wózka", jeśli dziecko nie da wyraźnego sygnału, że tego potrzebuje. *** Postscriptum (fragment artykułu z numeru 1/2014 kwartalnika „Wokół szkoły”): Trudno oprzeć się wrażeniu, że wielu rodziców nie radzi sobie ze światem, który został pozbawiony jakiejkolwiek naturalności. Nie chodzi wyłącznie o przekształcenie środowiska przyrodniczego, ale także społecznego, które powoduje, że wychowanie młodego pokolenia straciło swój tradycyjny kontekst kulturowy, a stało się zadaniem heroicznym, wymagającym wymyślania wszystkiego od nowa. Zazwyczaj pod dyktando legionu Wujków Dobra Rada, którzy tylko czyhają, by sprzedać nieszczęsnym rodzicom jakiś towar lub pomysł (który zresztą jest dzisiaj również towarem). A jeśli nawet materiał prasowy zdaje się pełnić wyłącznie funkcję informacyjną, to i tak nie poprawia samopoczucia czytelników. Oto w numerze 22/2014 „Newsweeka” znalazł się artykuł Doroty Romanowskiej o przyciągającym uwagę tytule „Pochwała brudu”, w którym czytamy: „Dr David P. Strachan, epidemiolog z londyńskiego ST. George’s Hospital Medical School (…) w prestiżowym czasopiśmie medycznym „British Medical Journal” sformułował (…) tzw. „hipotezę higieniczną”. Zakłada ona, że od pierwszych chwil życia potrzebujemy mikrobów. Kontakt z nimi jest niezbędny, by układ odpornościowy nauczył się chronić nasz organizm przed zagrożeniem. – Bakterie, grzyby i inne drobnoustroje, które uważamy za złe, są częścią środowiska. Jedynie żyjąc z nimi, mamy szansę rozwijać się prawidłowo – mówi Michael Zasloff, immunolog z Georgetown University Medical Center. Organizm wystawiony od wczesnego dzieciństwa na działanie różnych mikrobów uczy się, które są dobre, a które złe. Z tej wiedzy korzysta potem przez całe życie.” W konkluzji dowiadujemy się, że eliminowanie z otoczenia dziecka naturalnych czynników chorobotwórczych wydaje się być przyczyną różnych rodzajów alergii i innych chorób związanych z wadliwym działaniem układu odpornościowego. A więc nie tylko wycinanie lasów tropikalnych, zanieczyszczenie wód i skażenie gleby, ale także… nadmiar czystości jest niebezpiecznym przejawem przekształcenia środowiska przyrodniczego. A teraz – to już moja własna inicjatywa – spróbujmy powyższy fragment artykułu przerobić, stawiając inną hipotezę, którą nazwę „opiekuńczą”: „Zakłada ona, że od pierwszych chwil życia potrzebujemy pewnej dawki dyskomfortu. Kontakt z nim jest niezbędny, by układ nerwowy nauczył się prawidłowo reagować na stres, pobudzając organizm do działania. Poczucie braku, frustracja, które uważamy dzisiaj za złe, i przed którymi ze wszystkich sił staramy się chronić dzieci, są częścią naturalnego środowiska społecznego. Jedynie żyjąc z nimi, mamy szansę rozwijać się prawidłowo – mówi Jarosław Pytlak, pedagog z Warszawy. Człowiek wystawiony od wczesnego dzieciństwa, w bezpiecznym skądinąd środowisku rodzinnym, na działanie różnych czynników stresogennych uczy się na nie reagować w sposób akceptowalny społecznie. Z tej wiedzy korzysta potem przez całe życie.” Nie potrafię przytoczyć wyników badań naukowych na poparcie „hipotezy opiekuńczej”, jednak znajduje ona pełne potwierdzenie w moim doświadczeniu. Wychowujemy pokolenie dzieci „przezaopiekowanych”, które z tego powodu prezentują brak szacunku dla innych ludzi, bo wszyscy są na ich usługi, nie są przedsiębiorcze, bo wszystko w ich życiu jest wyreżyserowane i nastawione na osiągnięcie z góry założonego efektu, i nie mają poczucia odpowiedzialności, bo wszystko, co ich dotyczy jest narzucone i kontrolowane przez dorosłych. W ten właśnie sposób przejawia się zgubny wpływ przekształcenia naturalnego środowiska społecznego, co już można dostrzec w młodym pokoleniu, a będzie – obym był złym prorokiem – tylko gorzej już za kilka lat. *** I jest, proszę Szanownych Czytelników! (JP-2020) Notka o autorze: Jarosław Pytlak jest dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 24 STO na Bemowie w Warszawie oraz pomysłodawcą i wydawcą kwartalnika pedagogiczno-społecznego Wokół Szkoły. Działalnością pedagogiczną zajmuje się przez całe swoje dorosłe życie. Tekst ukazał się w blogu autora. PRZECZYTAJ TAKŻE: >> Czy można (i warto) pracować coraz więcej? >> J'accuse...! >> Zmieniać szkołę? Koniecznie! Ale z rozwagą . 455 91 478 446 161 323 469 201

dzieci dokuczają mojemu dziecku w szkole